Patagonia. Podróż samochodem przez Argentynę i Chile
Patagonia to jedno z miejsc, które chciałem zobaczyć od dawna. Niemalże codziennie widziałem w internecie zdjęcia pięknych krajobrazów, niepodobnych do niczego co znam. W tym roku w końcu miałem okazję przekonać się jak wyglądają na żywo.
Kiedy pod koniec zeszłego roku kolega wysłał mi informację o promocyjnych cenach lotów z Amsterdamu do Buenos Aires, wahałem się tylko chwilę. Razem z Jolą postanowiliśmy spędzić dwa tygodnie marca w Ameryce Południowej. Plan był następujący: 10 dni w Patagonii, kilka dni w Córdobie w odwiedzinach u przyjaciół i dwa dni w Buenos Aires.
El Chaltén
Po przylocie spędziliśmy jeden dzień z przyjaciółmi w Buenos Aires, a następnie polecieliśmy do El Calafate w Patagonii. Na miejscu wypożyczyliśmy samochód i ruszyliśmy w stronę El Chaltén znanego z widoku na jeden z najpiękniejszych szczytów w Andach: Fitz Roy.
Na szczęście pod koniec dnia chmury nad Fitz Royem się rozwiały i mogliśmy w końcu nacieszyć nim oczy. Przez następnych kilka dni sfotografowałem szczyt na wszelkie możliwe sposoby.
Wstawanie następnego dnia po intensywnym trekkingu nie należało do najłatwiejszych, ale kiedy ostatecznie dotarłem na Mirador de los Condores, nie tęskniłem za wygodnym łóżkiem. Był to zdecydowanie najładniejszy wschód słońca podczas całego wyjazdu.
W ciągu dnia wybraliśmy się na krótki spacer nad wodospad Chorrillo del Salto. Po dwóch wyjazdach na Islandię założyłem, że wodospad nie będzie mnie w stanie zachwycić i zapisałem lokalizację tylko na wszelki wypadek. Po dotarciu na miejsce okazało się jednak, że wodospad jest niezwykle urokliwy.
Wieczorem tego samego dnia wybraliśmy się na Mirador Fitz Roy. To miejsce zdecydowanie lepiej fotografować o wschodzie słońca kiedy szczyty oświetlone są pierwszymi promieniami dnia, ale dzięki bardzo ładnemu zachodowi słońca udało nam się zrobić kilka zdjęć.
Następnego dnia czekał nas długi przejazd z El Chaltén do Parku Narodowego Torres del Paine w Chile. Z Fitz Royem pożegnaliśmy się o wschodzie słońca.
Torres del Paine
Po kilku godzinach jazdy dotarliśmy do Parku Narodowego Torres del Paine w Chile, gdzie planowaliśmy spędzić kilka kolejnych dni.
Pierwszy zachód słońca był przepiękny i mieliśmy nadzieję, że jest zapowiedzią ciekawej pogody na następne dni. Jak się później okazało nie mieliśmy racji, ale w tamtym momencie po prostu fotografowaliśmy we wszystkie możliwe strony.
Następnego dnia rano zobaczyliśmy ciężkie chmury, które miały nam już towarzyszyć do końca pobytu w Chile. Mimo to udało nam się zobaczyć wiele przepięknych miejsc: Lago Pehoe, Mirador Cuernos, wodospad Salto Grande i Lago Grey.
Perito Moreno
Z Chile wróciliśmy na dwa dni do El Calafate. Chcieliśmy zobaczyć główną atrakcję turystyczną Parku Narodowego Los Glacieres: lodowiec Perito Moreno. Niestety park zamykany jest na noc, co oznaczało, że nie mogliśmy się tam wybrać ani na wschód, ani na zachód słońca. Mimo to nawet w ciągu dnia rozmiar i kolory lodowca zrobiły na nas ogromne wrażenie.
Zwierzęta
Moja przygoda z fotografią zaczęła się od fotografowania dzikich zwierząt. Mimo że robię to obecnie dość rzadko, to wciąż lubię robić zdjęcia lokalnej fauny. Patagonia była idealnym miejscem: ogromna liczba ptaków drapieżnych, biegające wszędzie gwanako i latające nad głową kondory.
Będąc w Chile przejechaliśmy dodatkowe kilkaset kilometrów by dotrzeć do Ziemi Ognistej. Zrobiliśmy to tylko z dwóch powodów: chcieliśmy przeprawić się promem przez Cieśninę Magellana i chcieliśmy zobaczyć pingwiny. W tym celu pojechaliśmy do Parque Pingüino Rey w którym znajduje się mała kolonia pingwinów królewskich.
Podsumowanie
Podróżując w miejsca o których długo marzyłem zazwyczaj odczuwam delikatny stres. Zastanawiam się, czy miejsce spełni pokładane w nim oczekiwania, czy pogoda dopisze, czy faktycznie jest ono warte wysiłku. Tak było przed Islandią, tak było też przed Tajlandią. Jeszcze nigdy się nie zawiodłem. Patagonia spełniła wszystkie moje oczekiwania: piękne krajobrazy, świetne jedzenie, sympatyczni ludzie. Z chęcią wróciłbym na dłużej.