Go back

Coronallacs: Trasa trekkingowa dookoła Andory

W sierpniu ukończyłem najdłuższą w moim życiu pieszą trasę turystyczną: Coronallacs w Andorze. Trasa biegnie dookoła kraju i łączy wszystkie cztery schroniska górskie. Podzielona jest na pięć etapów o łącznej długości 100 km, z ponad 6000 m przewyższenia. Na trasie znajduje się 20 górskich jezior i niezliczone przełęcze.

Choć trasa nie przechodzi przez żaden z najwyższych szczytów Andory, oferuje imponujące widoki na okoliczne trzytysięczniki, łącznie z Comapedrosą, najwyższym szczytem Andory.

Przyjeżdżając do Andory z Flor i Jordim, czuliśmy mieszankę niepewności i ekscytacji. Żadne z nas nie ukończyło wcześniej takiej trasy, więc nie byliśmy pewni, czego możemy się spodziewać. Optymizmu dodawały rewelacyjne prognozy pogody na pierwszych kilka dni. Spakowaliśmy plecaki, Jordi odebrał dla nas specjalne turystyczne paszporty i byliśmy gotowi do wyruszenia na szlak w sobotę rano.

Etap 1: Escaldes - Refugi de l'Illa

↔ 14 km | △ 1470 m | ▽ 40 m

Trasę rozpoczęliśmy w Escaldes. Przez cały pierwszy dzień szliśmy pod górę: zaczęliśmy na około 1100 m n.p.m. by wyjść na prawie 2500 m. Początkowo trasa prowadziła szeroką i wygodną drogą w lesie. Biorąc pod uwagę temperatury w mieście i świecące słońce, zacieniony las był dla nas wybawieniem.

Z czasem nabraliśmy wysokości i powoli opuściliśmy las. Naszym oczom ukazały się pierwsze skaliste szczyty. Wczesnym popołudniem dotarliśmy do schroniska l'Illa, gdzie spędziliśmy pierwszą noc.

Etap 2: Refugi de l'Illa - Refugi de Juclà

↔ 21 km | △ 1350 m | ▽ 1520 m

Drugi dzień rozpoczęliśmy wcześnie. Po słonecznej pogodzie z poprzedniego dnia nie było śladu; niebo przykryte było chmurami. Pozostało nam zaufać prognozie pogody, która nie zapowiadała deszczu.

Dzień zaczęliśmy od wejścia na najwyższy punkt z całej trasy Coronallacs: Collada dels Pessons (2828 m). Z przełęczy otworzyły się widoki w dwie strony: na dolinę, którą przyszliśmy poprzedniego dnia, i na usiane dziesiątkami jezior Pessons po drugiej stronie.

Z Collada dels Pessons zeszliśmy 900 m w dół do miasteczka Envalira, by ponownie wspiąć się w górę na Port Dret. Podejście było długie, strome i kosztowało nas mnóstwo energii. To jednak wciąż nie był koniec etapu.

Ponownie zeszliśmy na dół. Dookoła rozciągały się najpiękniejsze widoki z całej trasy. Po minięciu Refugi del Siscaró wydawało mi się, że schronisko musi być tuż za rogiem. Moje nadzieje rozwiała tabliczka pokazująca, że do celu mamy jeszcze ponad godzinę. Ostatni fragment prowadził skalistą ścieżką z kilkoma łańcuchami i wydawał się ciągnąć w nieskończoność. Kiedy w końcu dotarliśmy do Refugi de Juclà byłem okropnie zmęczony. Na szczęście kolacja i ciepła herbata przywróciły mnie do życia.

Etap 3: Refugi de Juclà - Refugi de Sorteny

↔ 18 km | △ 1420 m | ▽ 1750 m

Etap trzeci to przede wszystkim dwa duże podejścia. Tego dnia spotkaliśmy kilku innych turystów, jednak nikogo, kto byłby na trasie Coronallacs.

Pierwsze duże podejście zaczyna się w Vall d’Incles i wychodzi do Serra de Cabana Sorda. Po drodze minęliśmy kolejne piękne jeziora, a w oddali zobaczyliśmy rozległy resort narciarski Granvalira. Serra de Cabana Sorda oferuje kolejną imponującą panoramę.

Następnie zeszliśmy 500 m w dół do bezobsługowego schroniska Refugi de Coms de Jan. Mimo braku ludzi, otoczone było przez stado krów. Po minięciu schroniska rozpoczęliśmy kolejne podejście, tym razem do Collada dels Meners. Droga do góry była długa, ale widoki rekompensowały trud, a na szczycie czekała na nas kolejna panorama. Mogliśmy podziwiać pasma górskie przekroczone w ciągu ostatnich trzech dni. Po drugiej stronie wzrok przyciągała głęboka dolina i kolejne góry.

Reszta etapu to 800 m zejścia w dół do schroniska. Na szczęście trasa nie była techniczna i szybko połknęliśmy kolejne kilometry. W pewnym momencie szlak był zarośnięty trawą i kwiatami od ramion, z tysiącami koników polnych. Wraz ze schodzeniem, widoki stawały się coraz bardziej sielskie, aż dotarliśmy do schroniska.

Etap 4: Refugi de Sorteny - Refugi del Comapedrosa

↔ 22 km | △ 1900 m | ▽ 1600 m

Planując trasę z Jordi i Flor dowiedzieliśmy się, że rezerwując przez stronę Coronallacs, nie trzeba spędzać w schroniskach czterech nocy pod rząd. Postanowiliśmy podzielić czwarty etap na dwa mniejsze kawałki. Według oryginalnego planu, etap ten ma 22 km długości z 1900 m podejść i 1600 m w dół.

Dzień czwarty potraktowaliśmy jako aktywny odpoczynek. Opuściliśmy Refugi de Sorteny wcześnie rano i pokonaliśmy 500 m w dół do miasteczka Llorts. Reszta dnia upłynęła na odpoczynku w domu Jordiego, robieniu prania, zakupów, graniu w Mario Kart i oglądaniu Parku Jurajskiego.

Następnego dnia wznowiliśmy wędrówkę z Llorts. Dzień rozpoczęliśmy ogromnym 1100 m podejściem do Pic del Clot del Cavall. Mimo dużej różnicy poziomów, poszło nam to całkiem sprawnie. Najwyraźniej dzień odpoczynku zdziałał cuda na nasze mięśnie.

Ze szczytu mieliśmy bardzo dobry widok na Pic de Comapedrosa, najwyższy szczyt Andory. Szczyt ten towarzyszył nam przez resztę dnia. Po zejściu z Pic del Clot del Cavall czekało na nas 500 m podejścia do schroniska. Na szczęście szlak jest świetnie oznakowany i bardzo wygodny. Wiedzie wzdłuż potoku z kilkoma pięknymi wodospadami.

Mimo podzielenia etapu na dwie części, drugi dzień wciąż wymagał mnóstwo wysiłku. Po dotarciu do schroniska z ulgą zdjęliśmy plecaki z ramion.

Etap 5: Refugi del Comapedrosa - Escaldes

↔ 21 km | △ 750 m | ▽ 1900 m

Ostatni dzień przyniósł niepewną pogodę. Prognozy pogody zapowiadały deszcz, a niskie chmury zdawały się go zwiastować. Dzień rozpoczął się od szybkiego podejścia na Portella de Sanfons. Niestety, chmury blokowały widoki. Przy dobrej pogodzie z przełęczy podobno widać Aneto (najwyższy szczyt Pirenejów).

Reszta dnia to prawie 2000 m zejścia. Po obejściu Pic Negre (i krótkim przejściu przez granicę do Katalonii), skierowaliśmy się w dół. Zostawiliśmy za sobą wysokie szczyty i weszliśmy na leśne ścieżki. Chmury rozwiały się i ponownie świeciło słońce. Powrót do cywilizacji zwiastowały restauracje, resorty narciarskie i trasy rowerowe.

Po zejściu do Sispony skręciliśmy na Camí Ral, które podąża za rzeką Valira d’Orient do Escaldes. Trasa kończy się koło biura turystycznego w Escaldes. Łącznie w ciągu 6 dni przeszliśmy prawie 100 km z 6500 m przewyższenia.

Różne informacje

Poniżej dzielę się moimi notatkami, które mogą się przydać osobom planującym Coronallacs. Niektóre z nich, zwłaszcza dotyczące schronisk, byłyby dla nas bardzo przydatne.

  • Rezerwując cały pakiet przez stronę internetową Coronallacs, można wybrać daty poszczególnych noclegów. Nie muszą to być cztery noce z rzędu: my zdecydowaliśmy się podzielić czwarty etap na dwa. Maksymalny czas to 8 dni.
  • Rezerwacja przez stronę internetową wychodzi taniej niż rezerwowanie każdego schroniska osobno. Kupiliśmy pakiet z kolacjami i śniadaniami.
  • Kolacja składa się z trzech dań; jedzenie jest naprawdę dobre. Schroniska przyjmują informacje o diecie (np. wegetariańskiej). Warto zadzwonić do schroniska lub napisać im maila z przypomnieniem o wybranej diecie. Śniadania są nieco mniejsze, ale wystarczające, żeby zacząć dzień.
  • Każde schronisko ma kran do napełniania butelek z wodą. W razie potrzeby można napełnić je także w jednym ze strumieni, ale należy uważać i uzdatnić wodę (krowy i konie żyją nawet na 2600 m).
  • Niektóre schroniska mają wifi (l'Illa, Borda de Sorteny), pozostałe nie. W schronisku Comapedrosa pozwolono nam skorzystać z telefonu (celem poinformowania znajomych, że dotarliśmy). Koszty roamingu w Andorze są dość wysokie (dla numerów z EU).
  • Wszystkie schroniska mają gniazdka. Mój telefon był cały czas w trybie samolotowym (ze względu na roaming), więc potrzebowałem ładowarki tylko raz.
  • Trasa nie przechodzi przez zbyt wiele miast. W drugi dzień przecina miasteczko Envalira, a w czwarty El Serrat i Llorts.
  • Po ukończeniu trasy, nie zapomnij wstąpić do biura turystycznego w Escaldes. Po okazaniu paszportu z wszystkimi czterema pieczątkami, otrzymasz pamiątkowego buffa.

Podsumowanie

Ten post powstaje kilka dni po ukończeniu trasy. Odciski na stopach należą do przeszłości, ramiona odpoczęły od plecaka, a zdjęcia są gotowe do opublikowania.

Coronallacs to moja pierwsza tak długa trasa, połączona ze spaniem w schroniskach i niesieniem ciężkiego plecaka. Ukończenie jej to ogromna satysfakcja. Prawie każdego dnia zdarzało nam się przystanąć, odwrócić i zawsze byliśmy zdziwieni, jak daleko jest punkt początkowy. Chodzenie po górach jest dość powolne, więc mieliśmy mnóstwo czasu na podziwianie widoków i cieszenie się pięknem Pirenejów. A przebywanie w górach kilka dni z rzędu sprawiło, że docenialiśmy góry jeszcze bardziej.

Lekcje na przyszłość? Nawet jeśli plecak wydaje się lekki, to po kilku dniach zaczyna ciążyć na ramionach. Zwłaszcza na podejściach. Kijki trekkingowe są wybawieniem. Kapelusz i krem przeciwsłoneczny są konieczne w lecie w Pirenejach.

A dobre towarzystwo i plecak pełen chuches (słodyczy) jest nie do przecenienia.