Go back

Gwatemala: dwa tygodnie w otoczeniu wulkanów

Gwatemala słynie z kawy, kakao, pięknych ludowych strojów, ciekawej (choć trudnej) historii i wulkanów. To właśnie wulkany skłoniły nas do wakacji w Ameryce Środkowej. Wejście na Acatenango, z widokiem na aktywny Fuego, na pewno zostanie w naszej pamięci na zawsze.

Antigua Guatemala

Antigua stała się dla nas bazą wypadową przez kilka pierwszych dni. To tutaj mają swoje siedziby firmy oferujące wyjście na Acatenango; miasto jest też świetnie połączone z innymi częściami Gwatemali.

Sama Antigua także zasługuje na uwagę: otoczona przez trzy wulkany (Agua, Fuego i Acatenango), zniszczona przez trzęsienie ziemi w XVIII wieku, pełna barokowych budowli przypominających o tej tragedii. O wartości miasta świadczy wpisanie go na listę dziedzictwa UNESCO.

Kilka dni w mieście upłynęło nam na spacerach starymi uliczkami, próbowaniu lokalnej kuchni i obserwacji życia nocnego. To stąd wybraliśmy się na Acatenango, a także pojechaliśmy na targ w Chichicastenango.

▲ Targ w Chichicastenango

Wulkan Acatenango

Głównym celem naszego przyjazdu do Gwatemali było wejście na wulkan Acatenango. Z jego zboczy można podziwiać erupcje pobliskiego wulkanu Fuego, zdarzające się nawet co kilka minut. Zależało nam na tym na tyle, że specjalnie nie planowaliśmy reszty wyjazdu: na wypadek złej pogody byliśmy gotowi wrócić na Acatenango jeszcze raz. Na szczęście trafiliśmy na idealne warunki.

Samo podejście pod obóz nie jest szczególnie długie, jednak stromizna, ciężki plecak i wysokość (obozowisko znajduje się na ponad 3500m n.p.m) zdecydowanie dawały o sobie znać. W nocy temperatura spadła poniżej zera i była odczuwalna mimo grubego śpiwora. Zdecydowanie było warto: widok erupcji na Fuego przez całą noc, niebo pełne gwiazd i wschód i zachód słońca ponad chmurami to widoki, które zapamiętam na całe życie.

Salwador

Mimo, że celem podróży była Gwatemala, to po zejściu z Acatenango pojechaliśmy na kilka dni do Salwadoru. Chcieliśmy zobaczyć Ocean Spokojny, spróbować surfowania i wejść na kolejny wulkan: Santa Ana (Ilamatepec). Przede wszystkim jednak skupiliśmy się na odpoczynku: prawie 30 stopni i ciepła woda były miłą odmianą po mroźnym szczycie wulkanu.

Jezioro Atitlán

Atitlán to kolejny ze skarbów Gwatemali. Ogromne jezioro, położone w kraterze wulkanicznym, otoczone przez góry i trzy wulkany (San Pedro, Tolimán, Atitlán). Na brzegach jeziora znajdują się małe miasteczka, pomiędzy którymi najłatwiej przemieszczać się łódkami.

Pobyt nad Atitlánem był mieszanką odpoczynku i aktywności. Przeszliśmy wiodący brzegiem jeziora szlak Lower Mayan Trail z Santa Cruz do San Marcos, wyszliśmy na wschód słońca na Rostro Maya, zwiedzaliśmy nadbrzeżne miasteczka. Nasze serca skradło San Juan La Laguna, pokryte kolorowymi muralami; dodatkowo trafiliśmy na uroczystość zapalenia światełek bożonarodzeniowych i otwarcia nowej ulicy.

Transport

Pisząc o Gwatemali nie sposób nie wspomnieć o popularnym wśród turystów i lokalnych mieszkańców środku transportu: camionetas, zwanych potocznie chicken busami. Są to szkolne autobusy, które zakończyły swoją pracę w Stanach Zjednoczonych i zostały przewiezione do Ameryki Środkowej. Tutaj, odremontowane, pomalowanie w żywe kolory i ozdobione mnóstwem światełek, służą dalej jako zamiennik transportu publicznego. Jest to najtańszy, choć nie najszybszy, sposób poruszania się po krajach Ameryki Środkowej.